Z rana nasza znajoma poczęstowała nas zieleninką m.in. gigantycznym arbuzem, po czym pożegnała się i wróciła do domu. My postanowiliśmy zostać jeszcze trochę w tym czarodziejskim miejscu i wyczilować. Niektórzy spędzili czas na czytaniu książek, inni malowaniu war hamera zaś czwórka z nas wybrała się na spacerek do najbliższego sklepu. Dopiero po jakichś 2 godzinach marszu czworo idiotów zorientowało się, że cała cywilizacja skupia się po drugiej stronie rzeki, mostu nie ma a przejeżdżające samochody zamiast podwieść stopowiczów tylko im odmachują. Realnie kalkulując droga powrotna w okropnym upale zajęłaby prawdopodobnie kolejne 2 jak nie 3 godziny. Jedynym ratunkiem był telefon do Kloda, który na szczęście był w stanie przybyć busikiem z odsieczą.
A wieczorem … wieczorem czasoprzestrzeń zakrzywiła się jeszcze bardziej aż busiki przypomniały sobie czasy swojej młodości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz