Dzień 23.07.2010
Rano w miejscu naszego noclegu naszym oczom ukazały się przepiękne skały z tajemniczym domkiem wzniesionym w jednej z nich.
Wkrótce przekroczyliśmy granicę z Albanią, która przywitała nas przepięknymi górskimi widokami. Do stolicy jechaliśmy wąskimi serpentynami ciągnącymi się po samych szczytach gór. Byliśmy tak wysoko, że dostrzegliśmy lecący POD NAMI helikopter.
W Tiranie naszą uwagę przyciągnęły przede wszystkim budynki mieszkalne pomalowane w szalone wzory i kolory.
Spotkaliśmy tam również dwoje polaków zwiedzających Bałkany autostopem (pozdrawiamy!). Po krótkim spacerze po centrum miasta postanowiliśmy poszukać lokalnego pubu. Po kilku nieudanych próbach trafiliśmy do bardzo miłej knajpki z tanim piwkiem, bardzo smacznym jedzonkiem i wyjątkowo sympatycznym 10-letnim kelnerem. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że smażone kiełbaski podawane z twarogiem (oraz całkiem sporą porcją grzanek i frytek) mogą być takie smaczne. Szybko opuściliśmy Tiranę w poszukiwaniu noclegu nad morzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz