czwartek, 5 sierpnia 2010

Dzien XXVIII

Dzień 29.07.2010

Miejsce, w którym spędziliśmy cały ten dzień z pewnością warty jest poświęcenia kilku słów. W świetle dnia naprawdę przypominało zburzoną i zalaną wodą wioskę. Pływając w jeziorze co chwilę natykaliśmy się na murki, wypatrzyliśmy też zatopiony grób, którego krzyż smętnie wystawał sponad tafli.


W jeziorze nikt się nie kąpał, byli tylko rybacy.
Rano obudziły nas dzwoneczki pasących się tuż obok krów. Roślinność była tam tak uboga, że nie pogardziły nawet resztkami chipsów z wczorajszej imprezy bezceremonialnie wylizując papierki.

Dzień spędziliśmy różnie: niektórzy na odsypianiu urodzinowej imprezy, inni na prażeniu się na słońcu i nieudanych próbach połowu ryb na chustę i chleb. Znalazło się też dwóch idiotów :P, którzy popłynęli na wyspę, tym razem na dmuchanym pontonie. Zastali tam nawet całkiem spory kościół z dzwonnicą, jednak wszystko było opuszczone. Jedynym mieszkańcem wyspy był kot. Nasi zdobywcy wrócili po kilku godzinach z poparzeniami odpowiednio: pierwszy idiota - pierwszego stopnia, drugi idiota – drugiego stopnia. Dzień zakończyliśmy ulubioną grą DixIt, posiedziawą przy świetle ogniska i wschodzącego księżyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz