środa, 28 lipca 2010

dzień XVIII






Dzień 19.07.2010
Jedziemy do stolicy Bułgarii, Sofii.
Tego dnia zmuszeni byliśmy do opuszczenia Bułgarii, gdyż właśnie mijał tydzień ważności winiet. Na granicy nie sprawdzano zawartości szalonych busów choć rzeczywiście skontrolowano datę na winietkach specjalnym czytnikiem. Macedonia, do której właśnie wkroczyliśmy, nie wymagała od nas winietowych opłat, za to rejestracji w ciągu 24 h w miejscu noclegu (np. hotel, camping) tudzież, w naszym przypadku nocowania na dziko, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Tak przynajmniej wyczytaliśmy w ulotce otrzymanej od celnika.
No więc zaczynamy przygodę z Macedonią… a zaczynamy ją późnym wieczorem, już dawno po zachodzie słońca i czujemy się jakbyśmy znaleźli się na końcu świata gdzie już nie docierają elektryczne światła cywilizacji. Mocne halogeny zamocowane na busach specjalnie na wyprawę kolejny raz zdały egzamin, tym razem oświetlając drogę w macedońskich górach, których istnienia w mroku domyślaliśmy się tylko po mocno nachylonych serpentynach. W takiej dziczy nie trudno byłoby o dziki nocleg ale po prostu nie mogliśmy dostrzec dobrej miejscowy, wybraliśmy więc miejsce nie fajne za to widoczne z daleka, pierwszą lepszą stację benzynową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz