poniedziałek, 12 lipca 2010

dzien VII












Dzień 08.07.2010
Dziś rano akcja pt. prysznic ;) Do tej pory zaplecza higienicznego dostarczały nam toalety na stacjach benzynowych. Dziś, pierwszy obóz rozbity na łonie natury pozwolił skorzystać z dobrodziejstwa czarnych plastikowych worów na dachu, aura jednak nie sprzyjała ich nagrzaniu więc musieliśmy zadbać o to sami. Po orzeźwieniu się raczej chłodną wodą rozejrzeliśmy się po okolicy i z lekką nutą przerażenia odkryliśmy, że w pobliskim znaku drogowym rdzewieją dziury po kulach…
Po kąpieli, śniadaniu i zwiedzaniu ruszyliśmy w drogę kierując się ku zamkowi Vlada Tepesa. Góry Fagaras pokryte złowieszczą mgłą powoli zbliżały się w naszym kierunku potęgując uczucie grozy i wszechogarniającego zła. Pierwsza połowa trasy szła powoli, pod znakiem gęstych serpentyn i mgły przesłaniającej widok drogi i pogłębiającej otchłań przydrożnej przepaści…
Na samej górze, na wysokości ok. 2km zastaliśmy małe jeziorko, wieeelką górę śniegu i kilka kramików oferujących lokalne przysmaki, takie jak sery, kiełbasy, napoje, kabanosy, czy świńska skóra. Po krótkiej sesji zdjęciowej i szybkich zakupach ruszyliśmy dalej. Druga część trasy była słoneczna i radosna (może poza rozbitym Alfa-Romeo leżącym gdzieś na stoku), oferując nam przepiękne widoki na góry, wodospady, doliny, przełęcze i serpentyny dróg biegnących w dół. Na jednym z wielu postojów podjechały do nas dwa polskie busy (T3 i T4, serdecznie pozdrawiamy!) i po krótkiej, acz serdecznej wymianie zdań ruszyli w dalszą drogę.
Przed naszym celem na dziś odwiedziliśmy jeszcze tamę spiętrzającą wodę na jeziorze Vidraru. Imponująca półokrągła betonowa konstrukcja oferuje wspaniałe widoki zarówno w dół, jak i w dal. Gdy się bliżej przyjrzeliśmy, mogliśmy zobaczyć ogromne ilości małych ptaszków o białych brzuszkach latających zwinnie we wszystkich kierunkach. Jak zwykle musieliśmy uwiecznić to miejsce na fotografiach, po czym kontynuowaliśmy podróż.
Droga do zamku zajęła nam więcej czasu, niż przewidzieliśmy, więc po posiłku w lokalnej restauracji, gdzie skosztowaliśmy narodowych specjałów i domowego winka (ok. 16zł/litr) rozbiliśmy obozowisko u stóp wzgórza, na którym widnieją ruiny zamku hrabiego Draculi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz